PDF / EPUB / MOBI / MP3 / ZAMÓW KSIĄŻKĘ PAPIEROWĄ / WSPOMÓŻ NAS
Tak jak powiedział Dennis, właśnie przerwałem odosobnienie w naszym ośrodku medytacyjnym Jhana Grove, żeby przyjść i wygłosić dzisiejszy, wieczorny wykład. Odosobnienie zakończy się jutro wieczorem, więc – biorąc pod uwagę fakt, że mój umysł i tak jest pełen wykładów na temat medytacji – pomyślałem, że odtworzę jeden dzisiaj. Recykling to świetna sprawa – ale nie chodzi tylko o to żeby zrecyklingować temat – ponieważ to bardzo ciekawa kwestia, nie tylko jak medytować, a także jak odpuścić sobie trudności w swoim życiu. Wykład ten dotyczy zatem czterech sposobów „odpuszczania” i pochodzi prosto z nauk Buddhy. Część tych nauk stanowi pierwszą naukę Buddhy. Zwracam przy tym uwagę, że nie ma znaczenia, czy medytujecie, czy nie medytujecie, czy jesteście buddystami, chrześcijanami, muzułmanami, hindusami lub kimkolwiek innym. Każdy z nas musi od czasu do czasu nauczyć się, jak odpuścić.
Czasami, ze względu na brak umiejętności odpuszczania, nosimy ze sobą złe wspomnienia z przeszłości, złe uczucia z teraźniejszości lub obawy o przyszłość i nie jesteśmy w stanie pozwolić im odejść. Sprawia to nam tak wiele bólu i cierpienia! I nie tylko nam – nasz ból i cierpienie powoduje, że wszystkie osoby, które muszą mieć z nami kontakt też cierpią. Więc kierując się przynajmniej współczuciem wobec rodziny oraz ludzi w pracy, postarajcie się proszę, wytrenować swój umysł, tak by był w stanie odpuścić, by był spokojny i szczęśliwy.
Jednym z powodów, dla których zdecydowałem się być szczęśliwy, było właśnie współczucie dla wszystkich ludzi, którzy muszą mieć ze mną kontakt. Jest to bardzo dobry powód dla nauki tego, co w buddyzmie nazywamy „odpuszczeniem”. Nie oznacza to oczywiście, że jedyne co należy zrobić, to odpuścić sobie i zostać mnichem lub mniszką. Nawet jeśli zostaniecie mnichem lub mniszką, nadal musicie ciężko pracować, musicie wypełniać swoje obowiązki… Ciągłe odpuszczanie jest niemożliwe. Jest to jednak bardzo piękna część naszego repertuaru, że w każdym momencie, w każdej sytuacji wiemy, że potrafimy zrobić coś, co większość innych ludzi zrobić nie może – po prostu odpuścić i zostawić wszystko tak, jak jest. To są proste rzeczy.
Zawsze mnie zaskakuje, dlaczego tak jest, że gdy ktoś nas rani, oszukuje, zawodzi, mówi nam straszne rzeczy (i to w ważnych momentach), dlaczego nie możemy po prostu odpuścić? Jeśli nie odpuścimy, to ten ktoś nadal będzie nas krzywdził i ranił… To naprawdę dziwne, prawda? Jeśli ta osoba zraniła nas już raz, a my przywiązujemy się do tego i nosimy to ze sobą, to rani nas znów i ponownie, i znowu, i znowu… Za każdym razem, kiedy o tym myślicie, ta osoba rani was raz jeszcze. Jeśli spojrzymy na to w ten sposób, to nasze postępowanie wyda się nam całkowicie nieracjonalne, nielogiczne. Gniewanie się na kogoś, kto nas zranił, jest jedną z najgłupszych rzeczy, jaką można zrobić, ponieważ gdy jesteśmy ranieni i złościmy się, to jesteśmy tym samym krzywdzeni wtórnie. Gdy ktoś nas zranił, nie możemy już nic z tym zrobić, zatem odpuśćmy i już. Gdy odpuszczamy, można nas skrzywdzić tylko raz. To takie proste do zrobienia, a kiedy już zdacie sobie z tego sprawę, wystarczy pozwolić rzeczom odejść.
Czasami mamy też obawy o przyszłość. Niektórzy z was, jeśli jeszcze nie teraz, to pewnego dnia, pójdą do lekarza i powiedzmy usłyszą: „masz raka piersi”, „masz raka prostaty”, „masz raka płuc”, „masz jakiegoś raka”. Obecnie istnieje cały szereg nowotworów, podobnie jak różnorodne owsianki. Kiedy byłem młody, można było dostać tylko jeden rodzaj owsianki.
W dzisiejszych czasach macie wybór. Co zrobić, kiedy macie którąkolwiek z tych z chorób? Zwykle martwicie się, że będziecie jeszcze bardziej chorzy. Jesteście już wystarczająco chorzy, a teraz martwicie się chorobą jeszcze bardziej. Jest to zupełnie głupie rozwiązanie. Dlaczego nie możecie odpuścić przyszłości, cieszyć się chwilą i jak powiedziałem… – Hmm, nie powiedziałem tego jeszcze tego wieczoru, dziwne, mówiłem to co tydzień. W medytacji – gdzie tworzycie swoją przyszłość? Kiedy mamy jedyną okazję, gdy możemy coś zrobić ze swoją przyszłością? Otóż właśnie teraz, to jest to miejsce i czas. Wasza przyszłość, spokój, zdrowie i szczęście budują się właśnie teraz. Więc za każdym razem, gdy martwicie się o swoją przyszłość („uuuh, co się ze mną stanie?! niedługo umrę!”), to faktycznie zaniedbujecie ten moment, kiedy można cokolwiek zrobić, czyli właśnie teraz. Zatem jeśli możecie po prostu być spokojni, mili, delikatni, jeśli możecie po prostu odpuścić przyszłość i przeszłość i być teraz, to będziecie bardzo zdrowymi, szczęśliwymi osobami odnoszącymi sukcesy. Ludzie zaś w pewnym sensie nadal będą robić nam złe rzeczy. My zaś po prostu odpuszczamy, myśląc: „Dlaczego mam pozwolić, żeby ci ludzie kontrolowali moje szczęście?”.
Co roku społeczność buddyjska wydaje kalendarz, gdzie próbuje umieścić niektóre z powiedzeń Ajahna Brahma. Wśród tych powiedzeń, jest jedno, które lubię najbardziej, ale niestety nigdy nie trafia na ten kalendarz. Brzmi ono: „Dlaczego szukać zemsty, skoro wiesz, że karma tak czy tak dostanie drania”. Nie wiem dlaczego nigdy nie ma go w tym kalendarzu. To jest dobre czy nie? Że nie trzeba robić nic, a karma to rozwiąże? Zostawić to w spokoju, odpuścić. Problem w tym, że wszyscy wiedzą, że odpuszczenie jest rozsądne, ale nie potrafią tego zrobić. Dlatego właśnie uczymy się czterech sposobów odpuszczania.
Jak można rzeczywiście odpuścić? Buddha powiedział nam o czterech sposobach odpuszczania. Pierwszy sposób odpuszczania przypomniał mi dawne doświadczenie z moim nauczycielem, Ajahnem Chahem, dawno temu, gdy wracaliśmy z codziennego spaceru po jedzenie. Świetni nauczyciele zawsze znajdują okazje, by dać jakąś naukę, ale nie są to nauki ujęte w wielkich słowach i pojęciach o wielkich ideach, tylko proste, przyziemne nauki o których, kiedy je słyszymy, myślimy: „kurczę, to jest naprawdę dobre” i je zapamiętujemy. Takie nauki zmieniają wiele w naszym życiu.
Chah w czasie powrotu ze spaceru podniósł kij. Wszędzie dookoła był las. Podniósł kij, odwrócił się i mówi: „Brahmavamso, czy to jest ciężkie? To jest ciężkie, kiedy to trzymasz, ale jeśli to puścisz, nie będzie miało już żadnej wagi”. Głębokie, proste i nie da się zapomnieć. Zatem jakie ciężkie rzeczy nosimy teraz w swoim życiu? Pracę, raka, problemy w związku, problemy finansowe. Czy są ciężkie? Są ciężkie, kiedy je trzymamy, więc dlaczego za nic nie możemy odpuścić? Dlaczego nie możemy ich wyrzucić? Na odosobnieniu powiedziałem wszystkim ludziom, którzy nadal się niepokoili o swoje rodziny, martwili się o swoją pracę, aby rzeczywiście wzięli kij w lesie, w Jhana Grove i napisali długopisem lub wyryli na patyku „moja rodzina”. Spójrzcie na ten kij, to jest wasza rodzina. I wyrzućcie ją tak daleko, jak to możliwe. Tak tylko będziecie wolni przez dziewięć dni. Można zmienić treść, można napisać „moja praca”, można umieścić na tym patyku „mój mąż”, „moja żona”, „moje dzieci”, „moje życie”… I wyrzucić. To pozwala zrozumieć, że pierwszym sposobem odpuszczania jest pozbycie się rzeczy. Wasza podróż życia nie jest tak lekka, ponieważ życie to jest teraz tak skomplikowane. W waszym koszyku jest tak wiele rzeczy. Gdy widzę tych wszystkich turystów w Perth, którzy mają ogromne plecaki, (mój plecak jest bardzo mały), zastanawiam się, co oni tam mają, czy rzeczywiście tego potrzebują? Prawdopodobnie mają swój komputer, w dzisiejszych czasach jest wystarczająca ilość komputerów. Telefon? Wejdźcie do budki telefonicznej, nie musicie mieć własnego telefonu, miejcie bardzo lekki plecak.
Wyobraźcie sobie, że macie duży plecak i że jest naprawdę ciężki. Jest pełny wszystkiego, nie tylko ubrań, ale i ciężkich skał granitowych, a wy idziecie z tym przez życie i po prostu nie wiecie, jak go zdjąć i odłożyć. Stajecie się bardzo zmęczeni, bardzo chorzy. I nie czujecie nawet odrobiny szczęścia, gdyż w każdym momencie życia jesteście w złym humorze, jesteście wyczerpani. Czujecie się umysłowo wyczerpani? Dlaczego? Dlatego, że nieśliście zbyt wiele rzeczy w plecaku. Jeśli spojrzycie do plecaka, zapytajcie: „co mogę wyrzucić”? Jest to pierwszy sposób na odpuszczanie – zobaczyć, co można wyrzucić. To niesamowite, ale możecie wyrzucić o wiele więcej rzeczy, niż można było sobie wyobrazić. I nic się złego nie dzieje, jeśli wyrzucisz wszystkie te obawy o swoją przyszłość i przeszłość. Właściwie nic się nie dzieje złego. To pierwszy duży kamień wyrzucony z plecaka. Nie wiem nic, jeśli chodzi o waszą przeszłość, ale czy moja przeszłość była dobra czy zła – nie mam pojęcia, bo ja rzuciłem swój kamień dawno temu. Bądźcie więc wolni od swojej przeszłości. Przeszłość jest więzieniem. To cela z otwartymi drzwiami: można wyjść w każdej chwili. Jednak często, tak jak ludzie, którzy byli długo w więzieniu, boicie się. Oni po prostu nieco się boją, bo przyzwyczaili się do celi tak bardzo, że trudno im wyjść. Gdy macie odwagę odpuścić przeszłość, tak jak więzień wychodzicie po raz pierwszy i… wolność! achhh! Czujecie się tak dobrze i tak szczęśliwie; odpuszczacie ten wielki ciężar, ten wielki ból, tę wielką skałę. Czy to nie jest wspaniałe? Zatem, czy potraficie spojrzeć na swoją przeszłość? Weźcie nawet kij w lesie, napiszcie na nim „moja przeszłość” i rzućcie go daleko. Albo lepiej: weźcie kamień i sprayem napiszcie „przeszłość” i wrzućcie go do rzeki, niech zatonie bez śladu, a następnie uzmysłówcie sobie, jak wolni się czujecie.
Można to zrobić, można puścić te rzeczy, ale gdy nie mamy odwagi, by odpuścić, pierwszym sposobem odpuszczania, sposobem wyrzucenia rzeczy, jest pozwolić komuś przekonać Cię, że można to zrobić i że to jest dobre działanie. Często myślimy, że nie powinniśmy. Często myślimy, że możemy uczyć się na podstawie przeszłości. Nie uczymy się na podstawie przeszłości, w rzeczywistości zbieramy wiele bólu z przeszłości. Nauczymy się znacznie więcej przez odpuszczenie przeszłości niż z jej zatrzymania. Trzeba po prostu pozwolić jej zniknąć.
A co może się wydarzyć w przyszłości? W 2012 roku na odosobnieniu ludzie mówili mi, kiedy świat się skończy. Płyty tektoniczne będą się przesuwać, będzie tsunami, będą trzęsienia ziemi… Zapomnijcie więc o posiadaniu hipoteki, nie trzeba jej spłacać przez następne dwa lata. Oczywiście świat się nie skończy za dwa lata, nie ma potrzeby myśleć o tym w taki sposób. Widziałem w Indonezji, że ludzie rozmawiali o tym i zaproponowałem: daruję wam mój klasztor w Zachodniej Australii wraz z całym swoim majątkiem, jeśli przegram, a wy mi swój dom, jeśli świat się skończy. Nikt nie chciał się założyć. Oczywiście, że nie, to nie jest dobry układ, ale ludzie tak boją się o przyszłość. Jedno co do waszej przyszłości mogę wam zagwarantować. Wiecie, że potrafię przewidzieć przyszłość. Jak Ajahn Chah to robił? Mogę przewidzieć i przewidzę przyszłość Australii i powiem wam, że nie będę się mylił. Otóż… przyszłość Australii jest niepewna. To nie tylko żart, to faktycznie pokazuje, że nie możemy wiedzieć, co się kiedykolwiek wydarzy w życiu. Po prostu wiem, że nie mamy szans wiedzieć, co się wydarzy. Twoje życie jest pełne niespodzianek. Życie każdego z was potrafi iść w kierunkach, których nigdy nie można było przewidzieć. To tylko niepewność naszego życia, więc odpuść przyszłość. Wyrzuć ją. A więc co robimy? Odpuszczamy poprzez wyrzucanie rzeczy, spoglądając na to, co jest zbędne, patrząc, czego tak naprawdę nie potrzebujemy na naszej drodze. A wtedy następną rzeczą, którą można zrobić, jest wyrzucenie tego narzekającego umysłu.
Spójrzcie, psy znowu szczekają. Ile razy będą szczekać?! Czy powinniśmy coś zrobić z tymi psami? Nie możemy! Bo to właśnie robią psy – szczekają. To ich natura. Zatem wyrzuć to całe narzekanie. Skończyłem pieski, teraz możecie przestać szczekać. Tak samo jest z twoim mężem. Czasami chcesz wyrzucić męża. Ale tacy właśnie są mężowie, tak się zachowują; takie są żony, takie są dzieci. Latałem wieloma samolotami, nad Indonezją, i dzieci zawsze robią : ła, ła, ła, ła… Cały czas. Czasami myślę: otwórzmy drzwi i wyrzućmy dzieci, ale nie mogę tego zrobić, bo jestem litościwym mnichem. Zamiast wyrzucić dziecko, co można zrobić? Wyrzucić swoje narzekania przez okno. Przestać narzekać, odpuścić. Obserwuję więc swój umysł.
Wiem, że macie to, co nazywamy „umysłem szukającym wady”. Wiecie, jaki to rodzaj umysłu. Umysł szukający wady może doprowadzić nas do szaleństwa, zawsze jest coś nie tak. Weźmy naszą społeczność buddyjską: zawsze jest coś nie w porządku z tym miejscem. Np. dziś nie mieliśmy odpowiedniej herbaty i po prostu nie jest wystarczająco dobrze. Dennisie Shepardzie, Przewodniczący, jeśli w przyszłym tygodniu nie będzie właściwej herbaty, nie przyjdę tu nigdy więcej. Oczywiście, że nie myślimy tak, to tylko negatywny umysł. Takie myślenie nigdzie nas nie doprowadzi, bo nawet jeśli kupią właściwą herbatę, może ktoś ją wypije, zanim ja się do niej dostanę, więc nie ma to znaczenia. Pozwólmy odejść swojemu skarżącemu się umysłowi, wyrzućmy go, bo czy nas kiedyś gdzieś doprowadził? Patrzymy na ten umysł pełen narzekania i to właśnie doprowadza nas do szaleństwa i sprawia, że jesteśmy strasznymi we współżyciu ludźmi. Nie chcę być taki. Dosłownie wyrzućcie to, łatwo to zrobić, tak po prostu, jedynie odpuszczając negatywne nastawienie, odpuszczając całe to głupie myślenie. Odpuszczając nie tylko negatywne myślenie, ale nawet część myślenia pozytywnego, bo myślimy zbyt wiele i to nas powstrzymuje przed osiągnięciem spokoju w życiu. Kiedy tylko myślimy o życiu, nie możemy się nim cieszyć. Po prostu słuchamy komentarza, czytamy książkę o życiu, mamy myśli i pomysły w głowie, ale wcale nie cieszymy się realnym życiem. Istnieje stare porównanie, stara historyjka medytacyjna.
Laozi codziennie wieczorem chodził na spacer, zabierając jednego ze swoich uczniów. Tylko jeden mógł pójść na spacer z wielkim mistrzem. Panowała w tym czasie złota zasada: jeśli szedłeś na spacer z wielkim mistrzem taoizmu, musiałeś być cicho, nie wolno było mówić nawet jednego słowa. Pewnego dnia ten młody człowiek poszedł na spacer ze swoim mistrzem; dotarli do gór o zachodzie słońca i zobaczyli jeden z przepięknych zachodów słońca. Młody człowiek nie mógł się oprzeć i powiedział: „Wow! jaki piękny zachód słońca”. I złamał regułę. Laozi odwrócił się i wrócił do klasztoru. I nigdy nie pozwolił, aby ten młody człowiek poszedł z nim znowu na spacer. Przyjaciel tego młodego człowieka prosił mistrza: „To tylko jedno zdanie, daj mu spokój, daj mu trochę luzu, co w tym milczeniu takiego wielkiego”. I wtedy mistrz powiedział (to bardzo głębokie wyjaśnienie): „Gdy młody człowiek powiedział ‘jaki piękny zachód słońca’, to nie obserwował już zachodu słońca, on obserwował słowa”; nie obserwował zachodu słońca, obserwował jedynie słowa – i to jest rzeczywiście bardzo głębokie. Za każdym razem, kiedy myślisz „jaki piękny zachód słońca”, już go nie oglądasz, oglądasz słowa. Wielu z nas obserwuje jedynie słowa, całe nasze życie to jedynie słowa, czyli rozwód z prawdziwym życiem. Nie czujemy, nie widzimy, nie słyszymy, po prostu żyjemy tym, co myślimy, że słyszymy, co myślimy, że widzimy, co myślimy, że wiemy. Wielką rzeczą jest, aby być w stanie wyrzucić całe to myślenie. A wtedy stajemy się spokojni w życiu. Nie musimy zresztą tego robić cały czas, tylko co jakiś czas nauczmy się to wyrzucać.
Dawno temu opowiedziałem tę historię o półce przy kominku mojej matki. Jest ona angielską kobietą, teraz jest już bardzo stara, a w jej domu, jak w domu wielu Anglików, jest kominek, a nad kominkiem półeczka; i na tej półce nad kominkiem trzyma się pamiątki, fotografie i wszystkie rzeczy, które przywołują dobre wspomnienia. I tak pewnego dnia (a byłem w Australii już od kilku lat) pojechałem odwiedzić moją mamę i przywiozłem jej prezent. Ktoś dał mi pluszowego kangura, taką puszystą zabawkę, naprawdę uroczą. Ktoś mi ją dał, więc dałem ją mojej matce, bardzo się jej spodobała i położyła ją na półce kominka. Następnym razem udało się mi dostać koalę, więc jej dałem, a ona powiedziała, że jest tak piękna, że za każdym razem jak ją widzi, to przypomina mnie sobie w Australii. Tak więc umieściła koalę na swojej półce obok kangura. Następnym razem, udało mi się uzyskać kukaburę, jakiś czas potem dziobaka, a za piątym razem wombata. Problem był taki, że wombat był duży i gdy mama próbowała umieścić go na półce przy kominku, wszystkie inne zabawki spadły. Spędziła tak około godziny, próbując ułożyć go na półce, ale wszystko inne spadało. Zapytałem więc: „Dlaczego nie możesz wyrzucić tych starych rzeczy?”. Powiedziała: „Nie, są ładne, przypominają mi o tobie”. A na tej półce jest tyle śmieci! Powiedziałem: „Matko, to jest tak jak z ludźmi: gdy dokładają jeszcze jedną rzecz do swojej głowy, to mają załamanie nerwowe; twoja półka nad kominkiem ma załamanie nerwowe”.
Tak się dzieje, gdy zbieramy tyle myśli i tyle rzeczy. Gdyby to była moja półka kominkowa, to gdybym dostał kangura, tylko jego umieściłbym na półce, a resztę bym wyrzucił. Gdy następnym razem ktoś mi coś da, wstawię na półkę, a wszystko inne pójdzie do kosza. Musi być miejsce na coś nowego. Zatem w waszej głowie ma być jedna rzecz w jednym momencie, a wtedy wasze półki kominkowe wewnątrz mózgu nigdy, przenigdy nie przeżyją załamania nerwowego.
Tak zawsze robię z wszystkimi pracami, które mam do zrobienia. Dopiero co byłem w trasie po Indonezji i wszędzie nauczałem. Co jeszcze… jestem również kierownikiem duchowym buddyjskiej społeczności Australii Zachodniej i opatem klasztoru Bodhinyana; opiekuję się klasztorem zakonnic w Dhammasara, jestem duchowym doradcą buddyjskiego społeczeństwa duchowego, doradcą w Australii Południowej, patronem buddyjskiej społeczności Victoria, dyrektorem Wat Buddha Dhamma w Sydney, duchowym patronem centrum medytacji Bodhi Kusuma, dyrektorem w centrum edukacji w Singapurze, duchowym patronem buddyjskiej wspólnoty w Singapurze. Co jeszcze robię…? Jestem wiceprzewodniczącym Związku Australijskiego Sangha. Kilka innych rzeczy przegapiłem.
Mam wszystkie te prace, ale wykonuję tylko jedną w danej chwili, a więc kiedy jestem tutaj, w tym budynku, umieszczam buddyjską społeczność Australii Zachodniej na mojej półce w umyśle. To wszystko, co mnie w tej chwili interesuje i jak tylko wyjdę, wyrzucam to i jestem nauczycielem w ośrodku medytacyjnym Jhana Grove, i mam tylko jedną rzecz na mojej półce, a jak tylko wyjdę i wracam do klasztoru Bodhinyana, to wyrzucam resztę i jestem wtedy opatem klasztoru Bodhinyana. Mam więc tylko jedną rzecz na mojej półce w danej chwili. Dlatego, jeśli chcecie być zdrowi, spokojni i szczęśliwi, to wyrzućcie wszystko inne i zachowajcie wyłącznie jedno w chwili obecnej. Robiąc to, uczycie się pierwszego sposobu odpuszczania: wyrzucać rzeczy i przestawać tyle trzymać w sobie, a zwłaszcza nie trzymać przeszłości lub przyszłości.
Drugim sposobem odpuszczania jest uczenie się, czym naprawdę jest wolność. Opowiem wam szczególną historię, anegdotę. Jeden z naszych mnichów, kiedy ja sam byłem zbyt zajęty, robiąc te wszystkie inne rzeczy, zaczął nauczać w więzieniu. To było więzienie Katrina, jedno z najlepiej strzeżonych więzień. Po pewnym czasie więźniowie poprosili mnicha, żeby został nieco dłużej. „Chcemy z tobą porozmawiać, po prostu dowiedzieć się więcej o tobie”. Więc został trochę dłużej, dali mu filiżankę herbaty, jakąś czekoladę… Jeśli dasz mnichowi filiżankę herbaty i czekoladę, to on zostanie na zawsze. Więc pozostał tam na trochę herbaty, czekolady, a oni zaczęli zadawać mu pytania na temat życia w buddyjskim klasztorze. „Co wy, chłopaki, tam robicie?” (kiedykolwiek zastanawialiście się, co robimy w naszym klasztorze?). Opowiedział więc o jednym dniu z życia mnicha. „W klasztorze wstajemy o 4 rano” – w tym momencie więźniowie byli przerażeni. 4 nad ranem! Nawet w więzieniu nie muszą wstawać tak wcześnie. Mnich sprostował, powiedział, że faktycznie, ale jest to dobrowolne i opcjonalne, co jest prawdą. Jest to opcja, zawsze można wstać wcześniej, jeśli się chce – to jest jedyna opcja. „A następnie co robicie?”. „Medytujemy”. Na co oni zdziwili się: „Nie możecie po prostu obejrzeć nocnego filmu?”. „Nie mamy telewizorów w klasztorze”. „Nie macie telewizorów w klasztorze”? „My mamy telewizory w naszych celach w więzieniu. To straszne. A co macie na śniadanie?”. „Na nasze śniadanie w klasztorze mamy zazwyczaj tylko jeden kubek płatków i to wszystko. Jeśli jest ktoś taki jak Santuti, to ma swoje kluski, ale tylko jeden kubek. To wszystko”. „Wow!” – mówili – „Wiesz, w więzieniu możesz mieć płatki, bekon, naleśniki, możesz mieć, co chcesz. A następnie co robicie rano?”. „Ciężko pracujemy w klasztorze Bodhinyana”. Wiecie, robimy te niesamowite prace domowe, budujemy, nawet ja wykonuję te prace. Robiliśmy rampę i spędziłem dwa dni tnąc cegły na ogromnej szlifierce. To naprawdę ciężka praca. Wszystko było zakurzone, ale ja lubię brać udział przy pracach z betonem.
O, opowiem wam historię o tym, jak raz wykonywałem prace w betonie, a kiedy tak pracujesz, nawet jako mnich, to się ubrudzisz – normalne. Wiecie to tylko chłopcy będący chłopcami. Nadal jestem jeszcze chłopakiem, może już trochę za starym, by być chłopakiem, ale nadal lubię się cały ubrudzić; więc mając cały ten beton na sobie, szedłem z powrotem do mojej chatki wziąć prysznic, a po drodze minąłem kobietę ze Sri Lanki; była ubrana w naprawdę drogie rzeczy, chciała odwiedzić klasztor, podeszła do mnie i – nigdy nie zapomnę tego – powiedziała: „Przyszłam zobaczyć opata Ajahna Brahma”. Pomyślałem bardzo szybko i powiedziałem: „Droga pani, jeśli pójdzie pani do sali tam, pewnie tam będzie za piętnaście minut”. To było wystarczająco dużo czasu dla mnie, żeby dojść do pokoju, wziąć prysznic i przebrać się w czyste szaty. Gdy udałem się do sali, gdzie czekała, powiedziałem: „Jestem Ajahn Brahm”. Wiecie, że ona mnie nie poznała, taki brudny byłem. Dałem jej miłą naukę o klasztorze oraz o buddyzmie, o tym, co tu robimy i była pod wrażeniem, ale jeszcze przed wyjazdem powiedziała: „Macie naprawdę dobry klasztor, jesteś naprawdę dobrym mnichem, ale jeśli nie macie nic przeciwko, żebym to powiedziała, to widziałem naprawdę brudnego mnicha, gdy tu przyszłam i myślę, że należy coś z tym zrobić”. Powiedziałem wtedy: „Porozmawiam z nim później, droga pani” i tak zrobiłem. Rzeczywiście ciężko pracujemy.
Więźniowie słuchając, znowu byli bardzo zaskoczeni, bo w więzieniu w Australii to oni naprawdę się nie wysilają. „Nigdy nas nie zmuszą, żeby tak ciężko pracować” – powiedzieli. „A macie lunch?”. „Tak, mamy obiad”. Wielu z was było w naszym klasztorze, więc wiecie, że jemy go z miski. Wszystko idzie do jednej miski. Czasami (to prawda) dostajesz indyjskie curry na spaghetti; o, przepraszam, źle mówię, dostajesz budyń na spaghetti, tak właśnie. Czy kiedykolwiek próbowaliście budyń na spaghetti? Dlaczego mówicie „o fuj”, nigdy tego nie jedliście, ale faktycznie macie rację, to jest ohydne. Więc mnisi mają budyń na spaghetti, tak jak lody w curry. Lody czekoladowe – to też ohydne. Jako starszy mnich umieszczam obiad w misce i podaję komuś, żeby zaniósł. Pod wpływem wstrząsu obiad ulega wymieszaniu. Zanim dojdzie do celu, to wszystko jest wymieszane, ale to tak już w życiu jest. A w więzieniu, nawet gdy jesteście w izolatce, dostajecie tacę i budyń jest tutaj, spaghetti jest tam. Oddzielne komory, a nie jak w naszych miskach. Zajrzyj do naszej miski, nie mamy oddzielnych przedziałów, więc wszystko się miesza i to jest obrzydliwe. „A co robicie popołudniami?”. „Medytujemy” – powiedział. „Nie możesz posłuchać muzyki lub pograć w football lub coś innego?”. „Nie, nie wolno grać w nogę, po prostu trzeba medytować przez całe popołudnie”. „Czy nie nudzi wam się? Co macie robić, żeby jakoś przeboleć do kolacji?”. „Kolacji? Nie mamy kolacji w naszych klasztorach, jemy jedynie rano, nie mamy kolacji”. Na to więzień mówi: „Nawet w więzieniu dają ci coś do jedzenia w godzinach wieczornych i masz przekąski w ciągu dnia, kiedy tylko chcesz”. „A co robicie w godzinach wieczornych? Możecie grać w karty? w monopol lub coś innego dla zabicia czasu?”. „Nie, nie mogę tego zrobić” – powiedział mnich. „Nie mów nam, że medytujecie!” – oni na to. „Tak, oczywiście, medytujemy”. „O Boże! to musi być straszne. To o której idziecie do łóżka?”. A mnich powiedział: „Łóżko? Łóżko?! Nie mamy łóżek. Ja śpię na podłodze”. Byli totalnie zdegustowani. Nawet w więzieniu dostajecie łóżeczko z materacem na górze. W naszym klasztorze ja też śpię na podłodze. W każdym razie, więźniowie byli bardzo zaskoczeni i żal im było tego mnicha, który ich odwiedzał. I to prawdziwa historia – jeden więzień był tak urażony, że ten człowiek, którego polubili, mieszkał w tak ciężkich warunkach, że wypalił: „Strasznie jest w waszym klasztorze; dlaczego nie przyjdziesz tutaj i nie zostaniesz z nami?”. Faktycznie, w jakimkolwiek więzieniu w Australii Zachodniej jest o wiele bardziej komfortowo niż w klasztorze Bodhinyana lub nawet w klasztorze zakonnic Dhammasara. Dlaczego jednak ludzie próbują uciec z więzienia, a do naszego klasztoru próbują się włamać, aby tam zostać? Mamy listy oczekujących. To dało mi do myślenia. Jaka jest różnica między naszym klasztorem a więzieniem? Więzienie jest rzeczywiście bardziej wygodne, ale ludzie tam nie chcą być – to jedyna różnica. W klasztorze, choć jest surowszy, ludzie chcą być. W więzieniu nie ma znaczenia, czy jest wygodne, bo ludzie nie chcą tam być. To jest jedyna różnica.
Istnieje wiele więzień w życiu. Widziałem wiele więzień, robiłem sam dla siebie liczne więzienia. Ludzie nadal je sobie tworzą. Każde miejsce, w którym nie chcecie być, to wasze więzienie. Jeśli nie podoba się wam moja przemowa i myślicie jedynie o tym, kiedy ona się skończy, to ta sala jest waszym więzieniem, nie chcecie tu być. Jeśli jesteście w związku, którego nie lubicie, to ten związek jest waszym więzieniem – nie chcecie w nim być. Jeśli jesteście w pracy, która nie daje wam żadnej satysfakcji, to będzie ona waszym następnym więzieniem. Nawet ciało, które jest chore, jest teraz więzieniem. Każde miejsce, gdzie nie chcecie być, to więzienie. Jednak znam bardzo łatwy sposób na ucieczkę od tych więzień, które tworzymy w życiu. Nie musisz zmieniać swojego męża, żony, nie musisz nawet zmieniać swojej pracy, nie trzeba nawet stać się zdrowszym. Jedyne co musisz zrobić, to zmienić swoje nastawienie i chcieć być tutaj. Kiedy chcesz „tu” być, to jesteś wolny, nie ma znaczenia, jak boleśnie, niewygodnie jest; tak długo, jak chcesz być „tutaj” – jesteś wolny. To się nazywa zadowolenie z tego, co się ma, to jest drugi sposób odpuszczania. Chciej tu być, cokolwiek się tutaj przydarzy. I jest to jedna z najbardziej zaawansowanych postaw, zwłaszcza kiedy medytujesz, a także w innych momentach w życiu. Kiedy medytujesz, nie ma znaczenia, co się przeżywa – możesz być znudzony, senny, niespokojny, myśląc o różnego rodzaju dziwnych rzeczach w swojej głowie, ale jeśli chcesz tu być, czujesz spokój i wolność. Jeśli chcesz być gdzieś indziej, zawsze będziesz czuć napięcie i cierpienie. Sztuką jest zrozumieć, że nie trzeba niczego zmieniać oprócz swojej postawy.
Trzeba chcieć tutaj być nie tylko podczas medytacji. Istnieje wiele innych sytuacji w życiu: kiedy utkniecie w korku, nie macie wyboru, korek nie będzie się poruszać szybciej, bo staniecie się rozgniewani; więc gdy utkniecie w korku, chciejcie tam być. Jeśli chcecie tam być, to spowoduje zupełne rozluźnienie, brak stresu, poczujecie się całkowicie wolni, swobodni i spokojni w korkach swojego życia. Kiedy chcecie gdzieś iść i nie możecie, jedyną rzeczą, która was stresuje, to: „Chcę być gdzieś indziej”. I nie chcecie być tam, gdzie akurat jesteście, tak jak w więzieniu. Jeśli jednak chcecie być tam, gdzie akurat jesteście, to jesteście wolni.
Przychodzi czas, kiedy umieracie, jesteście chorzy i pełni bólu. Widziałam tak wiele walk, jakie ludzie staczają w tym czasie. I to jest tak smutne i desperackie, gdy się na to patrzy. Wiedzcie jednak, że w ostatnich chwilach życia cała ta walka nic wam nie pomoże; nie ma ucieczki, umieracie, więc nie róbcie więzienia ze swojego ciała na samym końcu, zamiast tego chciejcie tam być. Jeśli chcecie być tam, gdzie akurat jesteście, staniecie się całkowicie wolni. To jest drugi sposób odpuszczania – chęć bycia tutaj.
Innym, trzecim sposobem odpuszczania (wszystko pochodzi z Dhammacakkappavattana Sutta), jest trzecia Szlachetna Prawda. Buddha powiedział, że odpuszczanie pragnień prowadzi do oświecenia. Wspomniał o tym w związku z czterema sposobami odpuszczania. Trzecim sposobem odpuszczania jest dawanie, ale nie jest to zwykłe dawanie, ale dawanie bez oczekiwania czegokolwiek w zamian.
W tej sali tutaj, która tak długo powstawała, nie ma tabliczki mówiącej, kto ją sponsorował, nie ma żadnych nazwisk darczyńców w tym miejscu, nawet w naszym ośrodku medytacyjnym, które kosztowało ponad pięć milionów i wielu ludzi przekazało na nią pieniądze, niewielkie kwoty i duże kwoty, nie ma nawet jednego śladu po tym. Wynika to z faktu zachęcania przez nas do dawania bez oczekiwania czegoś w zamian. Jeśli dajemy darowiznę i spodziewamy się, że nasze nazwisko zostanie wyryte nad wejściem do sali, na którą przekazaliśmy pieniądze, to się nie nazywa dawanie, to się nazywa zakup praw reklamowych, sprzedawanie swojego imienia. Dla nas dawanie w sposoób, w jaki Buddha to opisał, to dawanie, nie oczekując niczego w zamian. Co to znaczy? Odpuszczanie. Kiedy weźmiesz ślub i jesteś w związku, czy ty dajesz? Czy może oczekujesz czegoś w zamian? Czy naprawdę odpuszczasz? Zbyt często oczekujemy czegoś w zamian, a to powoduje ogromną ilość cierpienia w życiu, bo nasze oczekiwania nigdy się nie zrealizują. Wiele z naszego życia to niespełnione oczekiwania, frustracje. Te wszystkie rzeczy, które były obiecane, kiedy byłeś młody, a które się oczekuje od życia, jak wiele z nich osiągnąłeś, zdobyłeś? Bardzo niewiele. Kiedy weźmiesz ślub, kiedy dostaniesz pracę, gdy pojawisz się w miejscu pracy, kiedy wybierzesz się w podróż, masz tak wiele oczekiwań. Im więcej macie oczekiwań, tym mniej możecie się cieszyć podróżą, którą jest wasz związek lub wasze życie. Zobaczcie, co się dzieje, jeśli możecie wejść w związek dając i nie oczekując zupełnie nic: macie wielkie poczucie spełnienia. Nawet ludzie, którzy medytują, medytują, żeby coś osiągnąć i to są ci, którzy powodują wszystkie problemy. Jeśli chcesz osiągnąć oświecenie, jeśli chcesz uzyskać spokój lub jeśli chcesz się pozbyć nowotworu, jeśli robisz to, spodziewając się czegoś, nigdy nie znajdziesz spokoju dla siebie. Dlatego ponownie zacytuję Ajahna Chaha, który mawiał: „Medytujesz, nie żeby coś dostać, nie żeby coś osiągnąć, medytujesz, żeby odpuścić.” To akt dawania, nie oczekując nic w zamian, opróżniania, odpuszczania. To piękna droga życia.
Gdy udzielam jakiejkolwiek nauki, nigdy nie oczekuję niczego w zamian i zwykle nic nie dostaję. Tak jak tego wieczoru – nie ma tu nawet właściwej herbaty. Nie oczekiwałem, że będzie. Więc kiedy tylko coś robisz i nie oczekujesz nic w zamian, ludzie czasami są przez to lekko zaskoczeni. Ktoś zadzwonił do mnie kiedyś. To była Polka, pamiętam ją. Zadzwoniła do mnie i zapytała, czy wygłaszam dzisiaj wieczorem naukę. Powiedziałem, że tak, dzisiaj wieczorem będę tutaj przemawiał, w tym centrum. A ona zapytała, ile trzeba zapłacić, aby wejść. Powiedziałem, że nic nie musi płacić, aby przyjść, wszyscy to wiemy. Zawahała się chwilę i powiedziała: „Nie rozumiesz mnie! Ile pieniędzy trzeba zapłacić, aby wejść?”. Powiedziałem: „Droga pani, nie trzeba płacić żadnych pieniędzy, aby wejść. Po prostu trzeba przyjść i posłuchać; jeśli się nie spodoba, można wyjść i tyle”. Następnie zawahała się ponownie i powiedziała: „POSŁUCHAJ, ile dolarów i centów muszę wybulić, żeby przyjść słuchać wykładu?”. Powiedziałem pani, że „nie trzeba wybulić nic, nie trzeba płacić żadnych pieniędzy, aby przyjść, nie trzeba płacić żadnych pieniędzy, żeby wyjść, nie dajemy żadnego rodzaju broszur ani propagandy, żeby przekazać nam pieniądze później, jest to całkowicie za darmo, po prostu można przyjść, posłuchać i wyjść”. Była naprawdę zaskoczona i spytała z największą szczerością: „No, ale co wy z tego macie?”. Nie mogła uwierzyć, że można coś zrobić, nie oczekując niczego w zamian. Dawanie staje się takim pięknym sposobem przejścia przez życie. Dawanie powoduje, że jesteśmy zadowoleni.
Myślę, że już wspomniałem o tym kilka tygodni temu: codziennie rano kiedy mam swoje śniadanie, kot podchodzi ukraść moje mleko. Zazwyczaj mam wystarczająco, czasem kończę z niczym, a czasem mam pół zamiast całości. Daję kotu, ale czy dostaję coś w zamian? Od kota? Nie, podnosi się, wącha, odchodzi i nigdy nie mówi „dziękuję”, nawet nie dostaję „miau” od kota. Wiecie, jakie koty są dumne. Ale kogo to obchodzi, czy kot pozwoli mi się pogłaskać, czy też się połasi lub cokolwiek innego. Nie obchodzi mnie to, po prostu uwielbiam dawać. Tak naprawdę potrafisz dawać, nie oczekując niczego w zamian. Dajesz swoim psom i kotom i innym ludziom. Czasami matki dają swoim dzieciom. Chcą tylko dać i nie oczekują nic w zamian. To piękny sposób odpuszczania, więc dlaczego nie oddasz się życiu, nie dasz całej swojej życzliwości, miłości, twojej energii, nie oczekując niczego w zamian? Gdy to zrobisz, wtedy wiesz, co to jest odpuszczanie, o co chodzi w życiu duchowym. To nie jest „co mogę z tego wyciągnąć”, to jest „co mogę dać.” Oddałem temu całe moje życie, dlatego jestem tak bogaty; nie w sensie materialnym – mam dużo szczęścia, zdrowia i spokoju. I to jest trzecia droga odpuszczania. Dawać swojemu partnerowi, nie oczekując nic w zamian; dawać życiu, nie oczekując niczego w zamian; dawać całą swoją energię tej chwili, nie oczekując nic w zamian – to się nazywa trzecia droga odpuszczania. Po prostu bez oczekiwań.
Kiedy niczego nie oczekujemy, życie staje się interesujące. Nie wymagamy niczego, a życie po prostu daje nam tak dużo. Zazwyczaj życie daje to, czego najmniej się spodziewamy. Mamy w ten sposób dużo więcej zabawy. Nie oczekujemy, a wszystkie dary życia przychodzą jako wielkie zaskoczenie. Nigdy się tego nie spodziewaliśmy. Czy to nie cudowne? Życie staje się o wiele bardziej przyjemne.
A teraz czwarty sposób odpuszczania: nazywa się „posiadaniem teflonowego umysłu”, do którego nic się nie przykleja. To piękne doświadczenie. Nie próbujcie teraz robić notatek. Nie starajcie się zapamiętać, co zostało powiedziane. Żeby zachować się w ten sposób w przyszłości, żeby stać się lepszym człowiekiem, nie potrzebujesz starać się pamiętać tych rzeczy. Te rzeczy będą się trzymać w głowie tak czy siak, więc nie musisz zbierać rzeczy, nie pozwalaj rzeczom trzymać się ciebie. Masz tę piękną chwilę, ciesz się nią teraz, wiedząc, że odejdzie, więc możesz być wolny dla następnej chwili, która przyjdzie. Tej też pozwól odejść i całemu szczęściu i niezadowoleniu z życia. Nigdy się nie będą was trzymać, co oznacza, że zawsze możesz być wolny dla następnej chwili, nie pozwalając, aby ostatni moment miał wpływ na ten obecny. Po prostu płyniesz przez życie, nie zbierając żadnych pamiątek, nie oczekując nic od przyszłości. Gdy ktoś mówi coś złego do Ciebie, to po prostu przechodzi przez ciebie. Ja mówię: dlaczego mamy dwoje uszu? Jeśli spojrzeć bardzo ostrożnie, na jednym jest napisane „tędy wejście”, a na drugim „tędy wyjście”. W ten sposób nic nie potrzebujemy zatrzymywać; w ten sposób wszystkim, nawet szczęśliwym chwilom, możemy pozwolić odejść. Uważaj, jeśli zachowasz szczęśliwe chwile, to da ci to tak wiele oczekiwań i tyle porównań, że nie będziesz potrafił cieszyć się następną chwilą.
Jak odpuścić wszystkie chwile szczęśliwe i smutne z przeszłości? Tak żeby mieć ten umysł, to ciało, to życie, do którego nic się nie przylepia? Co oznacza, że zawsze możemy się cieszyć tym, co się dzieje, nie dopuszczając przeszłości, która chce zatrzymać nas przed byciem wolnym w teraźniejszości. A to dotyczy w szczególności całej naszej wiedzy i zrozumienia. Czasami kiedy się czegoś nauczyliśmy, przykleja się to do nas, co czyni nas zarozumiałymi; nie możemy spojrzeć w oczy rzeczywistości chwili obecnej. Ludzie ze zbyt dużą wiedzą nigdy nie mogą zrozumieć prawdy o tym, co jest teraz, dlatego cytuję wam jedno z moich ulubionych powiedzeń: „Nigdy nie pozwól wiedzy stanąć na drodze do prawdy”.
Wiedza jest wszystkim, czego się nauczyliście lub co oczekujecie, aby było. Więc kiedy spodziewacie się, że to jest takie, gdy wiecie, o co w tym wszystkim chodzi, ta wiedza blokuje was przed zobaczeniem prawdy oraz wyjątkowości tego, co się dzieje teraz. Zbyt wiele osób wie zbyt wiele o buddyzmie i przez to nigdy nie mogą tego zrozumieć, nigdy nie mogą zrozumieć prawdy o tej chwili, o tym, co się faktycznie dzieje teraz; nigdy nie mogą być w spokoju tej chwili. Nigdy nie mogą być wolni, nigdy nie mają prawdziwego szczęścia, niezależnie od tego, co dzieje się z nimi w ich życiu. Dlaczego? Bo zawsze pozwalają ich wiedzy stanąć na drodze do prawdy. Więc pamiętajcie, cała wiedza, to tylko znak drogowy, to tylko kierunki, to nie jest prawda.
I ostatnie porównanie, stare, ale wspaniałe, które pomoże zrozumieć co mam na myśli mówiąc, by nie pozwolić wiedzy stanąć na drodze do prawdy. Był kiedyś profesor filozofii tutaj w Perth… (Zaraz zobaczymy, jak ważne są doświadczenia, analizując przypadek wspomnianego przeze mnie profesora) Doświadczenie jest stracone, kiedy jest interpretacją wiedzy o swojej przeszłości. Innymi słowy, mamy trochę doświadczenia i porównujemy go z czymś innym, a to oznacza, że staje się ograniczone przez przeszłość. Musimy nauczyć się, że słowa w rzeczywiści stają na drodze do prawdy, dlatego też w medytacji uczymy się, jak być absolutnie cicho, by czuć i by wiedzieć. I to staje się prawdą w ten sam sposób, w jaki student Laozi zobaczył zachód słońca. Nie mógł on zobaczyć słońca realnie i nigdy nie widział zachodu, widział jedynie czyjeś słowa. Wielki mistrz taoizmu dał temu bardzo dobry komentarz – jeśli chcemy zobaczyć zachód słońca, to musimy odłożyć na bok wszystkie słowa. Opisy i słowa tak naprawdę blokują doświadczenie. W porządku, wróćmy do przypadku profesora.
Był sobie profesor filozofii… Za każdym razem, kiedy w buddyzmie wspomina się profesorów filozofii, to zawsze im się dostaje, więc jeśli są tutaj jacyś profesorowie, to przepraszam. To tylko nasza tradycja. Ten profesor filozofii dowiedział się, że było otwarcie nowej, pięciogwiazdkowej restauracji w Perth i chciał tam pojechać, aby przetestować jedzenie. Więc umówił się, zadzwonił, a była tam lista oczekujących długa na dwa miesiące – tak popularna była ta restauracja. Postanowił dokonać rezerwacji, a kiedy dwa miesiące później pojawił się w restauracji, to oczywiście musiał pokazać dowód, aby udowodnić, że naprawdę ma zarezerwowane miejsce. Sprawdzono jego dowód, po czym szef kelnerów zabrał go do stolika, a on usiadł przy tym stole. Wtedy przyszedł kelner, wiecie, naprawdę dobrze ubrany kelner, i dał mu menu; to był gruby pergamin – menu zostało napisane złotymi literami, kaligraficznie; nawet menu było dziełem sztuki, jak można by było oczekiwać po drogiej restauracji najwyższej klasy; pięciogwiazdkowej restauracji. Spojrzał więc na menu, następnie je zjadł, zapłacił i wyszedł. Profesor nie był w stanie rozróżnić menu i jedzenia. Rozumiecie? Zbyt często menu (wiedza) i żywność (doświadczenie) mylą się, dlatego powiedziałem: nigdy nie pozwól wiedzy stanąć na drodze prawdy. Więc odpuszczamy to wszystko. Zbyt wiele osób mówi: „Ale Buddha powiedział…”, „Lecz Jezus rzekł…”, „Ale eksperci twierdzą…”, „Ale rząd mówi…” lub cokolwiek – co z tego? To ciekawe, może wskażą wam dobry kierunek, jednak są to słowa, ale co mają na myśli, na co oni wskazują? To doświadczenie, które macie. Przez posiadanie teflonowego umysłu stajecie się tym pięknym, wolnym umysłem, który może rzeczywiście zobaczyć rzeczy takimi, jakimi są, zamiast widzieć rzeczy takimi, jakimi się wam wmawia, że są. Więc nauczcie się, jak być wolnymi – to wszystko.
Mówiłem ludziom na medytacjach, że świetnie przedstawia to przykład północno-wschodniej Tajlandii, w której żyłem przez dziewięć lat. Było to miejsce, gdzie zachodnia kultura nie dotarła, mimo, że kraje otaczające Tajlandię zostały skolonizowane. Ale Tajlandii udało się od tego uciec. Ktokolwiek z Zachodu przybywający do Tajlandii zatrzymywał się w Bangkoku, czasem w Chiang Mai. Jednak w tej części Tajlandii, w której byłem, nie było żadnych ludzi z Zachodu. To nie jest przesada: częstokroć w niektórych wsiach byłem pierwszym człowiekiem z Zachodu, jakiego mieszkańcy wsi widzieli. Pamiętam, że idąc pewnego razu na moją dzienną wędrówkę po jedzenie, odwiedziłem wioskę, gdzie byłem pierwszym białym człowiekiem, którego tu widziano. Ludzie wkładali mi jedzenie do miski (a wiecie, to była naprawdę duża miska), jednak oni patrzyli nie na nią, a na mnie i całe to jedzenie lądowało poza miską tak, że wszystko mogły zjeść psy. A to dlatego, że byłem pierwszym człowiekiem z Zachodu, którego kiedykolwiek widzieli. To była rodzima kultura, która nie została skażona przez Zachód i fascynujące było obserwowanie jej od wewnątrz, co było możliwe dlatego, że byłem mnichem. Jako mnich nie byłem „obcym”, miałem miejsce w tej hierarchii społecznej, w środku tej hierarchii społecznej, nie byłem „autsajderem”, byłem traktowany jak Taj. Oczekiwano, że będę się zachowywać jak Taj i wkrótce stałem się Tajem, widziałem to tajskimi oczyma. To jedna z tych rzeczy, które widziałem na własne oczy, a które były zupełnie nieoczekiwane – co już niejednokrotnie mówiłem na medytacjach.
Klasztor, w którym spędziłem większość czasu, był miejscem kremacji, tak więc wszyscy mieszkańcy w okolicy używali go do pogrzebów. Zatem robiliśmy pogrzeby, widzieliśmy, jak wszyscy ze wsi przychodzą i przynoszą swoich umarłych, śpiewaliśmy i urządzaliśmy ceremonie. Przy czym widywaliśmy ich niemal stale: po południu, wieczorem i następnego dnia. W końcu zauważyłem coś bardzo dziwnego: nie czuli żalu, po prostu nie płakali; nie byli nawet smutni, gdy ktoś umarł, to nie było tłumienie żalu, wiem, bo widziałem ich na co dzień. Była to kultura, w której smutek był nieobecny i to naprawdę mnie zszokowało. Mieszkałem tam dziewięć lat, więc nie była to krótka wizyta. Myślałem, że to niemożliwe, bo moja nauka mówiła mi, że gdy tracisz kogoś, kogo kochasz, musisz być smutny. Prawda jest taka, że nie widziałem tam ani żalu, ani smutku.
Ludzie nie widzą prawdy przez to, czego się nauczyli. Nigdy nie pozwól, żeby wiedza blokowała prawdę. Dlatego często musimy odpuścić, nawet naszą naukę i nasze założenia, aby zobaczyć prawdę. I potrzebujemy to, co ja nazywam teflonowym umysłem; inaczej zachowamy wszystkie te założenia – kim jest nasz mąż, kim są nasi wrogowie, kim są nasi przyjaciele, o co w życiu chodzi. Ta wiedza będzie blokować nas od widzenia tego, co tak naprawdę tam jest. A życie bywa naprawdę zaskakujące – przynajmniej dla mnie.
W Indonezji, w miejscu, gdzie działają terroryści islamscy – wszyscy zamachowcy na Bali przybyli stamtąd – spędziłem wspaniały czas z muzułmanami, którzy przychodzili na wszystkie moje wykłady. Robiliśmy sobie razem zdjęcia, udzielałem wywiadów w muzułmańskiej prasie, a nawet jedna z muzułmańskich rodzin przyszła pożegnać mnie na lotnisko. Złapali mnie w ostatniej chwili i powiedzieli: „Oh! Ajahn Brahm, musisz nam podpisać swoją książkę, jest to najlepsza książka, jaką kiedykolwiek mieliśmy”. Zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie – cała ta muzułmańska rodzina w chustach i ja w środku z książką w rękach. Czy to nie cudowne, kiedy ludzie różnych religii mogą wspólnie przeżyć tyle radości? Oczekiwaliście tego? A to była prawda. Więc często, kiedy myślimy: „Oh! Muzułmanie nie lubią buddystów”, to właśnie to nas zatrzymuje przed zobaczeniem prawdy. Pamiętajcie: miejcie teflonowy umysł, nie pozwalajcie rzeczom się przykleić, bo zatrzymają was przed doświadczeniem prawdy.
I to są cztery sposoby odpuszczania. Powtórzmy te cztery sposoby. Po pierwsze: wyrzućcie niepotrzebne rzeczy. I nie mówię tu o wyrzucaniu dóbr materialnych, ale wyrzucaniu tych mentalnych rzeczy, które zatrzymujecie, przeszłości i przyszłości. Niepokój o przyszłość i wszystkie inne rzeczy, o które się martwicie. Wyrzućcie to, uprośćcie wszystko, bądźcie wolni, mając jedynie kilka rzeczy. Nie noście tak wiele skał w plecaku swojego umysłu.
Numer dwa to uczenie się, jak być zadowolonym z tego, co mamy. To wspaniałe. Posiadanie telefonów komórkowych jest tak wspaniałe; bądźcie zadowoleni, że dzwonią, bo będą dzwonić tak czy siak, nie można nic z tym zrobić, więc cieszmy się, że tu jesteśmy. O, bardzo przyjemna muzyka. Dziękuję bardzo. Jest to bardzo rzadkie, że mnisi słyszą muzykę, bo wiecie, nie wolno nam słuchać muzyki. Więc jest to wspaniałe ją usłyszeć. Dziękuję bardzo. Bądźmy więc zadowoleni i szczęśliwi bez względu na to, co się dzieje.
Numer trzy: cokolwiek robicie, dawajcie, nie oczekując niczego w zamian. Ja nie spodziewam się podziękowań, nie oczekuję nic w zamian. Czy podobał się wam ten wykład czy nie, to wasz problem, ja jedynie wykonałem swój obowiązek i to wszystko; nie oczekuję niczego w zamian. Daję, bo kocham dawać, uwielbiam uczyć, uwielbiam służyć innym. Uwielbiam ten rodzaj dawania. To jest moja radość, więc dziękuję za udzielenie mi okazji, aby uczyć. To wszystko, czego potrzebuję: niczego nie chcę w zamian. Jest to piękne, bo bez oczekiwań jesteśmy wolni.
I ostatni ze wszystkich: miejcie umysł z teflonu, który niczego nie trzyma, nie trzymajcie rzeczy, a zwłaszcza myśli, nawet wiedzy. Możecie być wolni i zrozumieć, czym jest odpuszczanie. Jeśli odpuszczamy od czasu do czasu w swoim życiu, można zauważyć, że większość problemów da się przezwyciężyć. Jest czas, kiedy musicie ciężko pracować, kiedy robicie swoje, wypełniacie swoje obowiązki i zadania. Musi się jednak znaleźć czas, kiedy można odłożyć sprawy i odpuścić. Problemem jest to, że ludzie z Zachodu mieszkający w zachodnim świecie lub Azjaci żyjący w świecie zachodnim – wszyscy wiedzą dużo o robieniu rzeczy, są w tym bardzo dobrzy, ale nie wiedzą w jaki sposób je puścić i odpocząć.
W ten zatem sposób puszczamy, na tym polegają cztery sposoby odpuszczania. Dziękuję za uwagę.